Warszawa, ul. Żegańska 21/23 04-713 Warszawa
Umów się: +48781521131
aloha@mateuszjasinski.pl

Przemyślenia po maratonie w Nowym Jorku — czego możesz się nauczyć od Gonciarza i Gadzinowskiego?

Zrobiliśmy to! 5 listopada zakończył się projekt, który trwał ponad pół roku. Na zlecenie marki New Balance otrzymałem zadanie przygotowania dwóch znanych twórców internetowych: Jacka Gadzinowskiego i Krzysztofa Gonciarza (kolejność przypadkowa) do przebiegnięcia maratonu w Nowym Jorku.

To było dla mnie duże wyzwanie z wielu powodów.

Po pierwsze: ograniczał nas czas. Ponad pół roku przygotowań, to ani dużo, ani mało. Z mojej trenerskiej perspektywy rok jest optymalnym czasem aby przejść przez rozsądny cykl treningowy przygotowujący do ukończenia królewskiego dystansu. W idealnym świecie przygotowania do maratonu powinny trwać 2 lata. Dlaczego tak długo?

Irytuje mnie fakt, że w dzisiejszym świecie amatorskiego biegania, wartość przebiegnięcia maratonu została spłycona do weekendowej przebieżki ze znajomymi z pracy. I nie wynika to z faktu, że maraton nie jest wyzwaniem dla ludzkiego organizmu. Wynika to z faktu braku szacunku do tego dystansu. Brak szacunku objawia się lekceważącymi przygotowaniami (w myśl idei mistrza Emila Zatopka, że nie sztuką jest przebiec maraton, sztuką jest się do niego przygotować).

Niegdyś wyczynowi biegacze mogli przebiec maraton dopiero po dobrych paru latach treningu i ostatecznym błogosławieństwie trenera. Maraton był niejednokrotnie zwieńczeniem kariery lub prawdziwą oznaką sportowej dojrzałości. Zawodnik, zanim dostąpił możliwości zmierzenia się z królewskim dystansem, musiał zbudować odpowiednią, wieloletnią bazę sprawności i szybkości na bieżni lekkoatletycznej.

Dziś, ludzie porywają się na przebiegnięcie maratonu często po paru tygodniach przygotowań. Wstają od biurka, chcą dokonać zmiany w życiu i od razu porywają się na modny maraton. Z mojej perspektywy to szaleństwo i prosta droga do kontuzji. Z drugiej strony, nie mnie oceniać decyzji innych — jeśli ktoś wybiera ścieżkę cierpienia i porywania się z motyką na słońce — jego sprawa. Wiem jednak, że jeśli naprawdę potraktujesz maraton serio i włożysz serce w przygotowania, to meta smakuje totalnie inaczej i ma zupełnie inny wymiar…

Czasy się jednak zmieniają. Maraton jest dziś skomercjalizowanym produktem, o którym marzy wiele osób na całym świecie. Ma to swoje plusy i minusy. Plusem jest fakt, że ludzie ruszyli się z kanapy. Do minusów zaliczam śmiałe przekonanie, że dystans maratonu dla przeciętnego amatora jest zbyt dużym obciążeniem, a na pewno nie ma nic związanego ze zdrowym stylem życia.

Drugi powód: Krzysztof i Jacek zaczynali z zupełnie innego poziomu.

Krzysiek ma za sobą już jakieś doświadczenie biegowe. Parę lat temu postanowił zmienić swój tryb życia i wziął się za bieganie. Dzięki regularnym treningom bardzo schudł i poczuł się zdecydowanie lepiej. Jego treningi były jednak bardzo niepoukładane, nieprzemyślane, chaotyczne. Zresztą posłuchajcie sami wywiadu, który z nim przeprowadziłem na chwilę przed oficjalnymi przygotowaniami do maratonu. Pomimo sporego chaosu w jego treningach, to co „wybiegał” do tej pory dawało mi jako trenerowi, solidne fundamenty do tego, aby zacząć proces układania cyklu treningowego na zupełnie innym poziomie niż w przypadku chociażby Jacka, który z bieganiem do tej pory nie miał absolutnie nic wspólnego. Fundamentalna różnica polegała na tym, że Krzysiek bez problem przebiegał 10 kilometrów bez zatrzymania w tempie poniżej 6 minut na kilometr, a Jacek na początku przygotowań nie był w stanie przebiec nawet kilometra bez zatrzymania. Co więcej, Jacek będąc w procesie swojego treningu nastawionego na rozbudowę masy mięśniowej, po prostu od samego początku miał pod górkę — dźwiganie masy mięśniowej to jedno, a dotlenienie jej w trakcie biegu to drugie.

W przypadku Krzyśka od początku wiedziałem, że jeśli przygotowania pójdą po naszej myśli, to możemy liczyć na ambitny wynik w odniesieniu do punktu startowego. Tuż przed rozpoczęciem przygotowań, na bazie badań wydolnościowych w High Level Center oceniłem, że stać nas na wynik w okolicach 4h15’. W przypadku Jacka celem po prostu było ukończenie maratonu, najlepiej w okolicach 6 godzin.

Co było po drodze?

Współpraca zarówno z Krzyśkiem i Jackiem była przyjemnością. Obaj panowie byli niezwykle zaangażowani i wkładali dużo serca w treningi. Krzysiek jest absolutnym tytanem pracy i w ciągu pół roku przygotowań, może dwa razy nie zrealizował założeń planu. To zaowocowało poprawieniem wszystkich dotychczasowych życiówek (od 5km do 10km) oraz przemodelowaniem pierwotnych założeń odnośnie debiutu. Wszystko szło na tyle dobrze, że uznałem, że wynik powyżej 4 godzin będzie wynikiem poniżej oczekiwań.

U Jacka nie było tak kolorowo, ze względu na wymagające sprawy osobiste, wypadek i szereg różnych życiowych przeciwności. Pomimo wiatru w oczy Jackowi udało się połączyć jego inne wyzwania sportowe z wyzwaniem maratońskim na tyle, że po paru miesiącach treningów osiągnęliśmy naprawdę dobry progres. Pod koniec przygotowań wiedziałem, że Jacek jest w stanie przebiec w dobrym zdrowiu dystans maratonu choć… nie ma co się oszukiwać, że przygotowania były idealne, bo nie były.

Jak wyszło ostatecznie?

Krzysiek wpadł na metę w czasie 3h56:07. Jacek po wielu problemach dotarł na metę po ponad 7 godzinach. Obejrzyjcie relacje Krzyśka i przeczytajcie relację Jacka.

Czego możemy się nauczyć od Krzyśka i Jacka biorąc pod uwagę to całe maratońskie wyzwanie?

Krzysztof Gonciarz może wszystkich nas nauczyć profesjonalizmu i ciężkiej pracy. W dzisiejszym świecie wiele osób ma marzenia, oczekiwania, plany. Wszyscy chcą osiągać sukcesy, jednak mało kto jest w stanie prawdziwie i z sercem oddać się temu co robi. Krzysiek jest typem niezwykle konsekwentnego człowieka, który wkłada niesamowitą ilość pracy w podejmowane wyzwania. Jego dotychczasowe sukcesy zawodowe to oczywiście mieszkanka talentu, kreatywności i wyjątkowego zmysłu, ale… bez ciężkiej pracy i odwagi nie byłby w tym miejscu, w którym jest obecnie.

Od Jacka możemy nauczyć się wytrwałości i wychodzenia poza ograniczenia w głowie. Pamiętam jak wiele osób pukało się w głowie na myśl o jego maratońskim wyzwaniu. Że za stary, że szuka atencji, że to nierozsądne, że absolutnie mu się nie uda i że to w ogóle niemożliwe. Jacek zakasał rękawy, konsekwentnie robił swoje i pomimo wielu kopów w dupę od losu po drodze, za każdym razem wstawał silniejszy. Żyjemy w czasach pogoni za sukcesem, na instagramie pokazujemy wyidealizowaną rzeczywistość przez co zapominamy, że nieodzownym elementem sukcesu jest umiejętność ponoszenia porażek. Pomimo wielu trudności w procesie przygotowań i odnowienia starej kontuzji w trakcie maratonu (i jakby tego było mało złapania nowej w trakcie biegu), Jacek mimo wszystko dotarł do mety. Wiele osób krytykowało go za tę decyzję. Sam nie jestem zwolennikiem przekładania zdrowia nad ambicje chyba że jesteś zawodowcem. Ale… czy zawodowcy mogą płacić zdrowiem za swoje sukcesy? Mało który zawodowiec może i chce zapłacić za wynik swoim zdrowiem (przecież ich ciało to narzędzie do zarabiania pieniędzy — żaden mądry sportowiec nie chce pozbawiać się dobrego biznesu;)). Fakt faktem — większość z nich balansuje na granicy zdrowego rozsądku, ale każdy jest świadomy (mniej lub bardziej) ceny poświęcenia. Ryzyko jest zawsze niezależnie od przygotowania choć jeśliś mądry, to możesz nim mniej lub bardziej zarządzać.

Maraton uczy pokory nawet najbardziej doświadczonych. Jacek był przygotowany na ukończenie maratonu. Trenował ciężko kilka miesięcy, wykonując pod drodze szereg badań, przebiegając setki kilometrów, dostosowując dietę, zmieniając swoje codzienne nawyki. Jako trener jestem dumny z drogi, którą przeszedł i jakiej metamorfozy dokonał jako człowiek. Jacek ma być przykładem dla samego siebie. Dla innych nie musi. Choć determinacji, ciężkiej pracy, podstawowych wartości o życiu mogliby uczyć się od niego młodsi… no i pokory przede wszystkim.

Kiedyś uważałem, że każdy człowiek powinien choć raz w życiu przebiec maraton. Powodów ku temu jest bardzo wiele, ale gdybym miał wymienić jeden, to brzmiałby on: „aby lepiej poznać siebie”.

Dziś nieco przemodelowałem swoje myślenie i dochodzę do wniosku, że człowiek w życiu absolutnie nic nie musi, nic nie powinien, a jeśli chce to może przebiec maraton. Choć… z mojego doświadczenia obranie celu przebiegnięcia nie jest najlepszą możliwością.

Lepszą możliwością jest przygotowanie się do maratonu.

Wtedy lepiej poznasz siebie.

Aloha