Warszawa (Polska) / Bali (Indonezja)
aloha@mateuszjasinski.pl

Czasami zwycięstwo polega na… poddaniu się

Czasami w życiu jest tak, że dochodzisz do miejsca, w którym kompletnie nie wiadomo o co chodzi (albo biega). Wtedy drogowskazem mogą być trudne pytania zadawane na potrzeby chwili.

Klasyka gatunku to:

Gdzie ja jestem?
Co ja tu robię?

I najlepsze jest to, że człowiek może zadawać sobie te mądre pytania, a odpowiedzi nie chcą przychodzić.

W takich sytuacjach wzorowo sprawdza się konsekwencja (której nauczyłem się dzięki bieganiu) – ona otworzy drzwi każdemu, bez wyjątków.

Większe wyzwanie polega na tym, że konsekwencja może Cię uczyć czasami dzień, dwa, a czasami tydzień, rok, miesiąc, dekady.

Odpowiedzi przychodzą wtedy, gdy będziemy na nie gotowi, a ponownie “gotowość”, to u jednego kwestia dnia, u drugiego kolejnych trzech lat.

Największe wyzwanie polega na tym, że my, ludzie, jesteśmy cholernie niecierpliwi, a na dodatek nie umiemy się poddać. PODDAĆ? Tak! Poddać, ale czemu?

Słabości.

Każdy z nas ma gorsze i słabsze chwile. U niektórych te słabsze chwile trwają całe życie (jak pisał mistrz Bukowski: “Miałem zły dzień. Tydzień. Miesiąc. Rok. Życie. Cholera jasna!”).

Większość osób, pomimo tego, że… jest “chujowo” (wybaczcie wrażliwcy językowi, chciałem znaleźć lepszy odpowiednik, szukałem parę godzin w słowniku synonimów, ale jednak chujowo wygrało), woli nie zmieniać nic.

A dlaczego?

Polska mądrość uliczna mówi, że chujowo, znaczy stabilnie, a ja pozwolę sobie na parafrazę, że ZMIANY, jak sama nazwa wskazuje, zmuszają nas do osadzenia naszego życia w innym kontekście i często zrezygnowania z obecnego życia. Zrezygnowanie w bardziej konkretnym ujęciu oznacza rezygnację z pracy, której nienawidzimy, rozstaniu się z partnerem, którego już nie kochamy itp.

Wiecie jak jest.

Dlatego czasami też warto się poddać. A poddanie się jest dla mnie większą sztuką niż ZWYCIĘSTWO (oczywiście nie zawsze;)).

Poddać się słabości, by oddać się miłości.

Przykład?

Jakiś czas temu zrezygnowałem z bardzo dobrej pracy, tylko dlatego, że miałem już do niej serca, a jeśli nie ma serca, to nie ma zaangażowania, a jeśli nie ma zaangażowania, to nie ma… pracy Podjęcie tej decyzji było dla mnie bardzo trudne, a dla wielu brawurowe. Postanowiłem jednak dokonać ZMIANY i… zaufać życiu.

Zaufać życiu, to znaczyło w moim przypadku posłuchać tego cichego głosu serca, które szeptało z dnia na dzień coraz bardziej, aby… pójść inną drogą.

Dziś mija prawie pół roku.

Aby dowiedzieć się czy to była dobra decyzja, pomagam sobie tymi dwoma pytaniami:

Gdzie ja jestem?
Co ja tu robię?

I niestety wciąż nie znam konkretnej odpowiedzi, ale przynajmniej wiem, że jestem na dobrej drodze.

Dlaczego?

Bo serce zawsze wie i czuje najlepiej. Dziś, mam odwagę kierować się w życiu sercem, choć to nie zawsze łatwe i nie zawsze lekkie, to na starcie podejmowania każdej decyzji jestem ze sobą szczęśliwy, bo… szczery wobec samego siebie.

Zadawaj pytania. Naucz się poddawać, by z czasem oddać się miłości.

Ufaj sobie i życiu.

Miłość to potężna siła.

Życzę Wam, abyście byli konsekwentni w kierowaniu się w życiu sercem. To zawsze wyjdzie na dobre, nieważne jak trudno będzie po drodze…

ALOHA.

Mateusz Jasiński

#ZYJBARDZIEJ

fot: Timur Taran