Przez ostatni miesiąc testowałem nowy model butów minimalistycznych od Merrella — model Bare Access Xtr. Z tej okazji nagrałem specjalny film o bieganiu minimalistycznym, a poniżej znajdziecie moje spojrzenie na ten trend. Pamiętacie modę na buty minimalistyczne i zachwyt nad książką “Urodzeni biegacze” Christophera McDougalla? O ile zachwyt nad samą książką nie zmienił się (trzeba przyznać, że to naprawdę solidna lektura), to producenci butów do biegania zaczynają iść w zupełnie inną stronę, którą można określić powrotem do trendu obuwia “maksymalistycznego”. Co najciekawsze, aktualny trend butów “maksymalistycznych”, bardzo czerpie z tych minimalistycznych…
Skąd nagły zwrot akcji? Czyżby buty minimalistyczne nie przynosiły takich rezultatów jakich się spodziewano? Wydaje mi się, że w tym przypadku nie dojdziemy do jednego, spójnego wniosku. Dlaczego? Bo skończy się jak zawsze… Zwolenników minimalizmu znajdziemy tylu, ilu mamy zwolenników butów napchanych systemami i amortyzacją. Nie zapominamy oczywiście, że w przypadku tego typu dyskusji, pojawią się badania, niepodważalne argumenty, wypowiedzi ekspertów i setki opinii biegaczy piszących o sprawie z własnej perspektywy. I teraz dochodzimy do sedna: co wyniknie z tej przecudownej dyskusji? Nic. Ostatecznie każdy zostanie przy swojej racji.
Z perspektywy trenera i osoby bardzo zakorzenionej w środowisku biegowym, wyciągam jednak śmiały wniosek: Fascynacja powrotem do korzeni, a co z a tym idzie moda na buty minimalistyczne, po prostu nie mogła odnieść sukcesu komercyjnego, dlatego producenci musieli zmienić kierunek biegu w stronę “maksymalizmu”, czyli butów z dużą ilością amortyzacji. Dlaczego? O ile założylibyśmy, że minimalizm jest najlepszą rzeczą, która mogła spotkać biegacza, to rynek, a co za tym klienci, absolutnie nie był przygotowany na taką rewolucję. Zwyczajnie w zapatrzeniu się na produkt i ideę, zabrakło odpowiedniej edukacji wśród osób biegających. W konsekwencji buty minimalistyczne spowodowały spustoszenie w gronie różnej maści biegaczy, co odbiło się czkawką w postaci kontuzji, przeciążeń i innych podobnych historii.
Buty minimalistyczne zaczęły nosić osoby, których aparat ruchu absolutnie nie był gotowy, na taką zmianę. Dalej już wszystko potoczyło się lawinowo. Po chwilowym popycie na “minimale” i gigantycznym wzroście sprzedaży w tym segmencie obuwia, sytuacja diametralnie się odwróciła. Od “minimali” odwrócili się biegacze, rzucając winę za kontuzję właśnie na w “rewolucyjne” buty. Sprzedaż spadła, entuzjazm opadł, zysków nie było… a żyć trzeba dalej. Nie zrozumcie mnie źle – nie mam nic przeciwko butom minimalistycznym i uważam, że to naprawdę doskonałe narzędzie uzupełniające trening biegacza, pod warunkiem, że dostosujemy narzędzie do realiów, a nie na odwrót. Co konkretnie mam na myśli?
Jeśli damy but minimalistyczny osobie bez doświadczenia biegowego bądź takiej z nadwagą, to możemy być pewni, że po paru treningach zaobserwujemy u naszego pacjenta problemy w obrębie piszczeli, łydek lub innych newralgicznych miejsc. Co potem? A potem to już niemal pewne, że nasz pacjent zacznie rekordowy sprint w kierunku kontuzji. Jak zatem dostosować narzędzie w postaci “minimali” do realiów? Przede wszystkim nie porywać się od razu na głęboką wodę. Buty minimalistyczne są świetnym rozwiązaniem w przypadku stosowania ich od czasu do czasu lub jako element uzupełniający docelowy trening. Robisz 40 minut wybiegania, które później okraszasz przebieżkami/rytmami? Zrób wybieganie w “normalnych” butach, a przebieżki wykonaj w obuwiu minimalistycznym. Biegasz 5 razy w tygodniu? Załóż “minimale” na jeden trening i potraktuj ten trening jako oddzielną jednostkę treningową. Masz dużą nadwagę, a Twoje bieganie jest marszem przeplatanym z truchtem? Potraktuj zatem buty minimalistyczne jako obuwie do chodzenia na co dzień. Zakwasy na drugi dzień gwarantowane.
Podsumowując ten cały wywód związany z minimalami, maksymalami i innymi bzdurami – nie dajmy się zwariować technologiom, butom, trendom! Najlepszą technologią są i będą mocne ścięgna, mięśnie i stawy. Buty są jedynie narzędziem — warto biegać w dobrej jakości butach, ale najważniejsza będzie i tak nasza inwestycja czasowa w ćwiczenia, które holistycznie wzmocnią nasz aparat ruchu.
Mateusz Jasiński, trener biegania,